Żył w Dobrzeniu Małym człowiek, będący przewodnikiem do miejsc pątniczych. Wielce zamiłowany był w czytaniu książek. Gdy jednak bieda zaczęła doskwierać niemiłosiernie, a ciężka zima dała się we znaki i do pieca już nie było co włożyć, w wielkim smutku począł książki palić i nimi się ogrzewać. Palące się stronice przy otwartym ogniu czytał jeszcze. Ogień zżerał literkę po literce, wiersz za wierszem i przesuwał się do rąk pochłoniętego czytaniem człowieka. Ten próbował jeszcze coś wyczytać, by dowiedzieć się czegoś więcej i nie spostrzegł nawet, gdy ogień spalił książkę i jego palce. Mówiły o tym stare kobiety, że chodził po wiosce człowiek z czarnymi dłońmi i z upalonymi palcami. Jaką to książkę tak żarłocznie czytał, tego owe kobiety zdradzić nie chciały.